Ich epicentrum były również okolice Woli i Muranowa, które do dziś przypominają o tragedii żydowskiego getta.
Jak w każdym mieście, mniejszości narodowe miały zwyczaj mieszkania blisko siebie – ułatwiało to utrzymanie pamięci o swojej kulturze, podtrzymanie własnej tożsamości i kontaktu z ludźmi, których łatwiej jest nam zrozumieć niż obcych… Gabriela Zalewska, jedna z autorek „Historii i kultury Żydów polskich” wspomina, że już w XIX w. tereny Muranowa i Woli były głównie zamieszkane przez tę mniejszość narodową. Niestety, miało to też swoje minusy – takie grupy często były obarczane nieufnością ze względu na swoją obcość i niekoniecznie mówiło się o nich dobrze. Apogeum tego stanu pojawiło się jednak właśnie pod koniec pierwszej połowy XX w., wraz z wkroczeniem wojsk hitlerowskich do Polski.
Historię getta Warszawskiego znamy wszyscy – od 1940 r. ludność żydowska była ograniczana tak w zakresie swobód, jak i terytorium coraz bardziej restrykcyjnymi przepisami, aż w 1941 r. doszło do udręczenia zamkniętych w getcie ludzi. Odmawiano im jedzenia (restrykcje były dwa razy ostrzejsze niż wobec Polaków), zakazywano opuszczania wyznaczonego terytorium, a tzw. Małe Getto – na południe od mostu na ul. Chłodnej – skasowano, zwiększając w ten sposób zagęszczenie ludności do nawet 9 osób na jedną izbę. Niemcy mieli prosty plan – chcieli wycieńczyć ludność żydowską głodem i chorobami, wśród których królował tyfus plamisty.
Zamknięci w getcie ludzie nie poddawali się jednak i walczyli, chociaż o resztki przyzwoitego życia. Niedawne obchody 70. rocznicy wybuchu powstania przypomniały mieszkańcom Woli o bohaterstwie Powstańców, którzy posiadali świadomość, że w tej walce nie mieli żadnych szans, wiedzieli, że muszą zginąć, ale chcieli zginąć w walce. Warszawa wspominała o tych, którzy bronili swej godności aż do 8 maja 1943 roku - dnia śmierci członków Żydowskiej Organizacji Bojowej ukrywających się w bunkrze przy ulicy Miłej, wspominała o symbolicznym kresie zmagań powstańczych, który nastąpił 16 maja, kiedy to dowodzący niemieckimi wojskami Jurgen Stroop wydał rozkaz wysadzenia synagogi przy ulicy Tłomackie, a całą dzielnicę zmienił w „kamienno – ceglaną pustynię”.
… pozostałe już tylko na trotuarze, ślady po murze getta
fot. N. Zawadzka
Dziś wiele emocji budzą pozostałe na trotuarze ślady po murze getta ( zdjęcie numer 1) oraz jeden z bardziej charakterystycznych elementów ogarniętej okupacją Warszawy – instalacja przy Chłodnej - symbolizująca kładkę, która w czasach II wojny światowej łączyła tereny dużego i małego getta, nawiązująca do historii ulicy i jej mieszkańców, której główny głównym element – iluminacja - ożywa po zapadnięciu zmroku. getta ( zdjęcie numer 3).
Instalacja (przy Chłodnej) symbolizująca kładkę,
która w czasach II wojny światowej łączyła tereny
dużego i małego getta
fot. M. Gałęzowska,
Porusza przesłanie i wymowa Pomnika ewakuacji bojowników warszawskiego getta przy ul. Prostej 51 ( zdjęcie numer 2), przedstawiającego drabinę kanałową i ręce wokół niej, chyba najdobitniejsze świadectwo okrucieństwa tamtych czasów.
Pomnik ewakuacji bojowników warszawskiego getta znajdujący się przy ulicy Prostej 51
fot. O. Kwiatek
W opinii historyków akcja powstańcza w getcie żydowskim była jednak preludium do jeszcze trudniejszej bitwy o wolność, jaką przyszło stoczyć mieszkańcom Warszawy – do Powstania z 1944 r. Wtedy też część działań objęła również obszar Woli i Muranowa.
Ślady bolesnej przeszłości, które możemy zobaczyć spacerując wolskimi ulicami, są jednak są symbolem niezłomności i wiary w to, co pozornie niemożliwe – w wolność w obliczu przeważającej siły wroga. Gdyby nie ta nadzieja i wiara, cała historia mogłaby się skończyć jeszcze gorzej. Na szczęście jednak była dowodem na to, że nawet pozornie niezniszczalne mury getta są dowodem strachu i nienawiści okupanta – nie jego wszechmocy. Dla Niemców piekło zamarzło – bo wydostali się z niego ci, których potępili. A przedłużeniem tego jest ten skromna instalacja z ulicy Chłodnej, którego symbolika mówi więcej niż sama nazwa.
Opracowanie tekstu:
Magdalena Gałęzowska i Natalia Zawadzka
7-6 ŚHP
Artykuł został napisany przez Magdalenę Gałęzowską i Natalię Zawadzką z warszawskiego 7-6 Środowiskowego Hufca Pracy przy ulicy Rabsztyńskiej w ramach projektu „Jestem stąd…kody pamięci” zainspirowanego przez kadrę Hufca