Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Warszawa 1795-1914

2009.01.22 g. 20:13

Kobieta Kawaler

Barbara Bronisława Czarnowska

Jest to opowieść o pierwszej kobiecie-wojskowym w dziejach polskiej regularnej armii.
Warszawiance, Barbarze Bronisławie Czarnowskiej, podoficerze z Pułku Jazdy Sandomierskiej, odznaczonej orderem Virtuti Militari i Gwiazdą Wytrwałości.
Bohaterce Powstania Listopadowego 1830 roku.


Miała skończone 19 lat, gdy w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku wybuchło w Warszawie powstanie. Właśnie dokładnie na dzień wcześniej, 28 listopada, przyjechała do Warszawy ze wsi Struga, położonej w pobliskim powiecie błońskim, gdzie jej rodzice dzierżawili niewielki folwark. Rodzina była szlachecka, choć niezamożna. Jej ojciec, Klemens Czarnowski i matka, Ewa ze Stokowskich, mieli w stolicy serdecznych przyjaciół, państwa Orłowskich, pod opieką, których zatrzymała się wielce urodziwa panna Barbara. Pan Orłowski piastował ważny urząd komisarza ekonomicznego Królestwa Polskiego, stąd niedaleka była więc droga do dobrego zamążpójścia, a wcześniej tak nęcących ją zabaw, balów, całego tego „zapachu” wielkiego świata, tak ponętnego dla młodej osóbki z prowincji. Jednak los zdecydował inaczej.

 

Traf chciał, że w kamienicy jej opiekunów zamieszkiwał szef carskiej, tajnej policji, rosyjski pułkownik Zass. Tej pierwszej nocy powstańczej dom przy Twardej otoczyła kompania wojska polskiego, a kilku żołnierzy przeszukało, natrafiając zresztą na bardzo cenne dokumenty, mieszkanie pułkownika Zassa. Jego samego nie było, gdyż w tym czasie przedstawiał raport w Belwederze, a następnie, wraz księciem Konstantym, uciekł z Warszawy. Jednak nie dane mu było uratować życia – następnego dnia, gdy przybył na zwiady do Warszawy, został, zaraz za Żelazną Bramą, poćwiartowany przez rozszalały tłum, a jego ciało przeniesione do mieszkania na Twardej. Krwawy ten wypadek, którego mimowolnym świadkiem była panna Czarnowska, przeraził ją, a także innych mieszkańców kamienicy. Tak oto, zamiast radosnych zabaw, przyszła pod jej dom wojna, jak się okazało później, dla tej młodej damy, nie mniej ekscytująca. Pochodziła ona przecież z rodziny o żywych tradycjach patriotycznych, w której na porządku dziennym były opowieści i wspomnienia czynów legionów polskich, pod sztandarem których walczyli jej dziadowie. Do Warszawy docierały, powielane także na łamach codziennych gazet, przykłady waleczności kobiet służących w wojsku polskim – dowodzących oddziałami partyzanckimi na Litwie – Emilii Platerówny i Marii Roszanowiczówny, czy Józefy Kluczyckiej, starszego felczera w 10. pułku piechoty liniowej. Zapragnęła i panna Czarnowska wstąpić w szeregi polskiej armii.

 

Do obozu wojskowego na Pradze wykradała się z domu swych opiekunów Orłowskich dwa razy. Za pierwszym razem spotkała niemłodego już kapitana Koncewicza z 1. Pułku Jazdy Augustowskiej, który z racji swego dużego doświadczenia wojennego serdecznie, wszelkimi sposobami i używając różnych argumentów, próbował odwieść ją od chęci wstąpienia do wojska. A kiedy ta stanowczym głosem odrzekła: jeżeli mi pan odradzać nie przestanie, uważać go będę za swego złego ducha! Nie po to tu przybyłam. Chcę wstąpić do wojska i wstąpię!, wymyślił fortel. Stary jak świat – męskie imię i przebranie.

 

 

 

Po ostrzyżoną i przebraną w męskie odzienie Barbarę, kilka dni po tej rozmowie, przyjechał pod dom na Twardej ordynans i zawiózł do obozu na Pragę. Niechybnie panna Czarnowska służyłaby w wojsku jako chłopiec, gdyby zaraz dnia następnego, major Tyszko, pod granatowym mundurem wojskowym z pąsowym kołnierzem i wyłogami oraz rogatywką nie dostrzegł od razu dziewczęcia. I na wieczornym apelu, przed frontem całego pułku, ogłosił, iż „Bronisława Czarnowska mianowana została kadetem 1. Pułku Jazdy Augustowskiej”. Tym samym po raz pierwszy w dziejach polskiej służby wojskowej, kobieta jawnie, za zgodą zwierzchności wojskowej, przyjęta została w szeregi regularnej armii.

 

Barbara Czarnowska pod koniec życia napisała mały pamiętnik, zaledwie kilka kartek, skreślonych ręką, mającą niemalże lat 80, w którym opisuje swą służbę wojskową. Piękne świadectwo tamtych czasów, przepełnione miłością do ojczyzny.

 

 

 

Dla nas najbardziej interesujący jest już niestety sam epilog powstania, czyli szturm i zdobycie Warszawy przez wojska rosyjskie. Atak ten rozpoczął się 7 września 1831 r. Pierwsza dywizja, w której składzie był pułk Augustowski, ustawiła się w linię bojową między rogatkami: jerozolimską a wolską. Pułk Czarnowskiej znalazł się bliżej rogatki jerozolimskiej. Dopiero o godzinie drugiej popołudniu, po dobie stania, rozległy się pierwsze strzały nieprzyjaciela, ale na włączenie się do bitwy pułk musiał bezczynnie czekać jeszcze 3 godziny, asekurując baterie. Czarnowska, stojąca jak zawsze w pierwszym szeregu, tak mówi o tej chwili: krew nie drgnęła we mnie, stałam jak mur, choć nad głową moją kule armatnie świstały. Wreszcie ruszyli do ataku. Potworny chaos krzyków, jęków, szczęku broni, świstu kul i wściekłych przekleństw oraz wycia konających, sparaliżował ją, tak że pałasz wyśliznął się jej z ręki. – Za front smarkaczu! Gdzie pałasz? Zginiesz! – wrzasnął do niej podjeżdżając na koniu rozwścieczony oficer Tymowski. W tej samej chwili koń Czarnowskiej, ugodzony pociskiem w łopatkę, przykląkł a ona sama spadła na ziemię. To ją oprzytomniło. Cofnęła się w aleje Jerozolimskie, uprosiła o nowego rumaka i szablę. I ruszyła w bój. W tym czasie jazda polska złamała linę przeciwnika i szła szybko naprzód. Pobojowisko zasłane było gęsto trupami perły rosyjskiej jazdy, huzarów, którzy za swoje męstwo i nieustępliwość na polu walki zapłacili najwyższą cenę, i których (z całego pułku) przeżyło zaledwie kilkunastu. Szarża ta jednak nie zdołała zapobiec zdobyciu Warszawy, bo męstwo żołnierzy przeciwstawione zostało kunktatorskim ruchom wodzów powstania, którzy od dłuższego czasu prowadzili z Rosjanami rozmowy o zakończeniu wojny, czyli kapitulacji.

 

Wojsko polskie wycofywało się ku granicom pruskiej i austriackiej. Pułk Augustowski, będący na skrzydle był stale wystawiony na starcia z nieprzyjacielem. W każdej z takich akcji podchorąży Czarnowska brała udział i zawsze w pierwszym szeregu, przykładem zagrzewając do walki innych żołnierzy. Jedna ze znaczących potyczek miała miejsce pod Sierpcem, gdy zmęczony i wygłodzony polski pułk zaatakowany został przez doborowy oddział rosyjski. Panna Barbara rzuciła się wtedy w sam środek nieprzyjaciela, czym w szeregach wywołała taki entuzjazm, że Polacy, zadawszy przeciwnikowi duże straty, zmusili do ucieczki jazdę rosyjską. Bitwa ta musiała być duża, skoro po jej zakończeniu szukano Czarnowskiej kilka godzin, a odnalazłszy wreszcie, pod stosem trupów nieprzyjaciela, kompani stwierdzili z ulgą, że na szczęście, że żyje, a jedynie omdlała przygnieciona truchłem konia. Za czyn ten, kilka dni później, na postoju w Sierpcu otrzymała krzyż zasługi wojskowej Virtuti Militari, z jednoczesnym, jak traktuje dokument nr 3472, wydany w Świebodzinie 3 października 1831 r., awansem na podoficera 1 Pułku Jazdy Sandomierskiej.

 

Na ostatniej radzie wojennej w tymże Świebodzinie rozwiązano polską armię i uchwalono, że reszta wojska odda broń Prusakom. Czarnowska, jak wszyscy inni, otrzymała 4 października 1831 r. dymisję, czyli zwolnienie ze służby wojskowej nr 9915: Nazajutrz wojsko przekroczyło granicę pod Szulcowem i złożyło broń w Brodnicy. Był to widok rozpaczliwy i smutny i jak wspomina Czarnowska: żołnierze łamali swe pałasze i wołali całym głosem: Ach! Sprzedali nas! Sprzedali!

 

Prusacy wprawdzie przyjęli uciekinierów serdecznie, jednak nie zdołało to uśmierzyć ogromnego bólu i żalu wojskowych za utraconą ojczyzną i skazaniem ich na poniewierkę, jako że wielu bitnych, wsławionych w bojach żołnierzy zmuszonych było „na kij żebraka broń swoją zamienić”.

 

Czarnowska budziła podziw swym męstwem wśród pruskich generałów. „Ja sama, gdy się zastanawiam, to nie pojmuję mojej odwagi. „Ten entuzyazm był wyższym ponad wszystko. Ja tak kochałam ojczyznę jak samego Boga” – wspominała.

 

Mało znane jest zdarzenie z jej udziałem z Serocka. Kiedy polski oddział zaatakowany przez kałmuków zaczął uciekać, napastnicy z braku oporu skierowali się w stronę sierocińca znajdującego się na przedmieściu Serocka, widzac to Czarnowska, niemalże jak pani Chrzanowska pod Trembowlą, zatrzymała rejterujący oddział powstańczy, wyrwała szablę i poprowadziła zwycięską szarżę nieprzyjaciela. Odznaczona została też Gwiazdą Wytrwałości, nadaną jej przez ostatni, przed upadkiem Powstania Listopadowego, sejm Joachima Lelewela w Zakroczymiu, a wręczenie miało miejsce na ratuszu w Płocku.

 

W Prusach, goszczona w wielu polskich domach, u Jezierskich, Pawłowskich, Czapskich, nie została – zmuszona, w 1834 r., do wyjazdu z nakazu władz pruskich, które pozbywały się z kraju dawnych polskich wojskowych. Wracała do Warszawy. W Kaliszu, na granicy, urzędnik ujrzawszy jej marszrutę zawołał zdziwiony: Co to znaczy, to nie paszport... Ach! Prawda przecież w Polsce kobiety w wojsku służyły.

 

W 1836 r. wyszła za mąż za wdowca Kazimierza Zakrzewskiego właściciela majątku we wsi Żaby pod Błoniem. W 1841 r. owdowiała. Z drugim mężem, Stanisławem Żbikowskim, wróciła do Warszawy, nabyła na Starym Mieście, w 1841 r., narożną, wąską, kamienicę „Pod Lwem” noszącą numer 21. Zachowała nazwisko Czarnowska. Bliska była i dobrze znana wszystkim mieszkańcom Starówki, ponieważ reszta jej życia, oprócz wychowywania dzieci, upłynęła na dobroczynności. Kochała ją młodzież ucząca się i wszelka nędza ze Starego Miasta, za skromność i opiek, jaką nad nim roztaczała, że pomagała w każdej potrzebie, ale też za jej życie, niezwykłe, pełne szczerego poświęcenia dla ojczyzny.

 

Na jej pogrzeb 26 października 1891 r. (zmarła 23 października, przeżywszy lat 81, urodzona 4 grudnia 1810 r.) do katedry Św. Jana przybyło mnóstwo żałobników, tak że „wąż ludzki, przeważnie starych mieszkańców Starego Miasta towarzyszył pochodowi żałobnemu w to miejsce cmentarza powązkowskiego, na którem (kwatera 29a, rząd 3) w kilka lat później stanął skromny sarkofag kamienny” – pisał Tygodnik Ilustrowany.

 

 

 

Pod Olszynka Grochowską jest aleja chwały, 5 lat temu krewni bohaterki, m.in. Ryszard Czarnowski, odsłonili kamień jej pamięci. Ufundowany przez krąg pamięci narodowej – Komitet Katyński, na czele ze Stefanem Melakiem, dzielnice Rembertów i Pragę Południe.

 

 

 

 

 

 

Artykuł został opublikowany w numerze 2/3 Kuriera Warszawskiego.

 

 

 

Dziękujemy Autorce i Redakcji za umożliwienie publikacji.

 



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy