Oto Honda NT-700, którą pokazywaliśmy już w Klaksonie, ale pokazujemy jeszcze raz, gdyż była gwiazdą Dnia Otwartego „Motoristy” – największego salonu motocyklowego w stolicy.
Podczas prezentacji w sobotę, 23 lipca, oglądało ją bardzo wielu, starszych i młodszych, warszawiaków. Tomek i Adrian, chłopcy z naszej fotografii, być może za kilkanaście lat podejmą pracę w naszej Spółce i dosiądą podobnego do niej, stalowego rumaka.
To był bardzo dobry zakup
Rozmowa z Markiem Budzyńskim, kierownikiem Wydziału Zarządzania Przewozami
Marek Budzyński
- Po kilku miesiącach eksploatacji może już Pan powiedzieć, czy to był dobry zakup...
Ze wszech miar dobry. Od dawna zabiegaliśmy o to, by mieć motocykl w naszej flocie. Niestety, nie wszyscy byli temu pomysłowi przychylni, nie brakowało głosów, że jest to „widzimisię”. A przecież bardzo wiele służb – choćby Policja, Straż Miejska, Służba Celna, czy z bliższych nam służb, Tramwaje Warszawskie – posiada na wyposażeniu szybkie jednoślady. Dlatego cieszę się, że posiadamy Hondę w naszej flocie.
- Zapewne dzięki temu zakupowi czas dojazdu do miejsca zdarzenia uległ skróceniu, prawda?
Oczywiście, instruktorzy, którzy korzystają z tego motocykla, a są to panowie Sławomir Kwiatkowski, Marek Brudnicki i Jerzy Kotunia bardzo sobie chwalą skrócenie czasu dojazdu. Np. dotarcie z Włościańskiej do węzła Marsa w godzinach szczytu radiowozem zajęłoby półtorej godziny, motocyklem –kilkanaście minut. Szybkość przemieszczania się jest istotna również wtedy, gdy trzeba przewieźć w kilka miejsc ważne komunikaty Wydziału Przygotowania Przewozów, czy Zarządu Transportu Miejskiego.
- Czy kierowcy przepuszczają instruktorów, ułatwiają im jazdę w ruchu?
Z tego, co mówią instruktorzy, wynika, że tak, że jest życzliwość na drodze. Nie używamy wprawdzie „koguta”, ale mimo to właściciele samochodów ułatwiają naszym motocyklistom jazdę.
- Jeśli zakup motocykla był dobra inwestycją, czy są planowane następne tego typu zakupy?
Musimy przeprowadzić analizę, więc obecnie trudno jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno chcemy w przyszłym roku zakupić samochód terenowy z napędem na cztery koła. Chodzi o to, by nasz radiowóz mógł zimą dojechać w każde miejsce, co do tej pory nie zawsze się udawało. Zakup takiego „zimoodpornego” samochodu też skróci czas załatwiania kolizji w najcięższym, zimowym okresie.
Rozmawiał Sławomir Ślubowski
Redaktor Naczelny miesięcznika Klakson
Artykuł pochodzi z sierpniowego pisma Klakson wydawanego w warszawskich Miejskich Zakładach Autobusowych
.