Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Motoryzacja

2010.10.09 g. 20:44

Wyprawy na Harleyu do krajów wielu.

Węgry, Czechosłowacja, ZSRR, Rumunia, Niemcy, Holandia
Kolejne wspomnienie HARLEYOWCA WARSZAWY lat 70, pana Janusza Woźniczaka. Jest to historia moja, mojego Harleya, ale także klubu BBC Warszawa.

Na jednym ze spotkań na ul. Jezuickiej, na początku 1973 roku, dowiedzieliśmy się o otrzymaniu zaproszenia Węgierskiego HUNGARO KLUB odpowiednika PZM na zlot motocyklowy pod Budapesztem w mieście Korosz na początku września. Do pokonania trasa około 2500 km.


Jezuicka to było ulubione miejsce zimowych spotkań w PZM.

Widok z Jezuickiej na Rynek


Jezuicka to było ulubione miejsce zimowych spotkań w PZM. Prawie przy uroczym rynku Starego Miasta i winiarni "Fukier" przyjaznej kieszeni studenta, gdzie czasami popijaliśmy grzanego Egribikavera (czerwone wino Egri bikavér - egerska bycza krew) z goździkami i miodem serwowanego z termosu w czasie nieoficjalnych rozmów (wyjazd pod Monte Cassino, czy inne wyjazdy, które były wówczas, w PRL-u, trudne do zrealizowania). Po akceptacji tego zaproszenia wszyscy przystąpili do ostrych przygotowań i przeglądów Harleyów bo było to cos nowego - nowy kraj do poznania - inni ludzie i ładna długa droga.


Ostatecznie pojechałem ja z Małgosią i Jurek T.
Inni mieli kłopoty natury technicznej, brak czasu, czy powody osobiste.


POD GELERTEM JUREK I MALGOSIA

Pod Gelertem Jurek i Małgosia


Po zaliczeniu zlotu harleyowego w Wolsztynie, zapakowani solidnie z namiotami, kocherami, puszkami (klopsy, kluski) i ciepłymi ciuchami ruszyliśmy w kierunku Pętli Bieszczadzkich gdzie u znajomego sympatyka harleyów – Leona - przenocowaliśmy i trochę pogadaliśmy o Warszawie.

Dalej w kierunku granicy, wtedy Czechosłowackiej.
Kosice – Budapeszt – Sziofok - gdzie zaczyna sie słynna Puszta Węgierska (rozległy step na Wielkiej Nizinie Węgierskiej).


Był to ogólny zlot węgierski gdzie przybyło 70 uczestników, z tego nasze dwa HARLEYE, dwie pary niemieckie na BMW 750, Czesi na JAWACH 250, 500, URALE, a reszta to Panonie SHL, WFM, MZ i dużo mniejszych maszyn.


Powrot przez Budapeszt, gdzie przy okazji, w kinie, oglądaliśmy amerykański film - "EASY RIDER ". Później zaproszeni przez Niemcow do winiarni popijaliśmy Węgierskie wino obiecując sobie, że będziemy się często widywać i odwiedzać ruszamy dalej w drogę. W Pradze pożegnanie z Niemcami i w drogę przez Zakopane do Warszawy, do domów.


Harlejowcy Janusz i Jurek w Gelercie

Harlejowcy Janusz i Jurek w Gelercie


Zabrane z Polski prezenty jak proporczyki dla klubów i naklejki PZM były najbardziej rozchwytywane i dały dużo radości Węgrom, a pamięć i zdjęcia pozostały do naszych wspomnień.

Zawiązały się kontakty z Węgrami i Niemcami, którzy przyjechali rok później na BBR 1 z rewizytą do Warszawy.


Podczas mojego prywatnego wyjazdu na urlop, HARLEYEM, nad Morze Czarne w roku 1974 doszło do nieszczęśliwego wypadku.
W Rosji (wtedy ZSRR), na drodze przed Czerniowcami uległy uszkodzeniu wszystkie świecidełka, przednia szyba, zgięcia kierownicy, torby boczne, także Harley został "goły". Na szczęście mogłem dalej kontynuować drogę do Rumunii, aby w morzu zażywać kąpieli i cieszyć się słońcem.

Rumunia – Bułgaria – Węgry - Czechosłowacja i do domku po przejechaniu około 4000 km.


Po powrocie do domu zdecydowałem się na budowę CHOPERA, bo „Easy Rider” zrobił na mnie duże wrażenie i trzeba było iść za modą.
Prawie cały w chromach, lakier metalik z brokatu i lakieru bezbarwnego, grube tylne kolo, własnej konstrukcji zapłon tranzystorowy, trochę przedłużony przedni widelec, wzmocnione swiatła (juz halogeny) dały wygląd Chopera.
Jazdy po Warszawie dały mi dużo osobistego zadowolenia, a silnik i skrzynia biegów po remoncie dawała mi pewność i niezawodność techniczną.


Harley Janusza Woźniczaka - Choperek

Harley Janusza Woźniczaka - Choperek
rok 1975


Zaproszony do GISSEN-BRD przez Niemców, którzy byli w Warszawie na BBR 1 ruszyłem w kierunku gdzie zachodzi słońce. Polskie drogi do Zgorzelca przeleciałem bez przygód, ale na autostradzie DDR-u (red.: Niemiecka Republika Demokratyczna) przeżyłem cierpienia, bo musiałem spawać kierownice, która się poluzowała.


W podróż Harleyem do Gissen

W podróż Harleyem do Gissen


Znajomość trzech niemieckich slow "schweissen", "gut" i "danke" pozwoliły mi na dalszą kontynuacje podroży, bo Niemiecki nie był moim ulubionym językiem, a tylko język Angielski dawał mi wtedy satysfakcję z rozmów na zachodzie.


W DDR-ach to prawie zostawiłem nerki, bo połączenia betonowych płyt na drogach były zmorą dla harleya i katastrofą dla moich organów.
Większość drogi jechałem „na stojąco" a przy nierównościach wstrzymywałem oddech.
Ten kto jechał taką autostradą zbudowaną z betonowych łączonych płyt, wie o co chodzi - scheisse...


Jak wpadłem do BRD (red.: Republika Federalna Niemiec – RFN czyli Bundesrepublik Deutschland), to myślałem, że lecę w powietrzu, bo ichnie drogi i autostrady były i są gładkie jak stół.

Nocowałem w lesie, tak że w Gissen, małym zabytkowym i studenckim miasteczku, byłem po południu.


Zlot czy też zjazd był ogólny, bo zjechały tam różne marki motocykli.
Były Harleye, BMW, Angliki, Japończyki, ale wszystkie z dużymi silnikami.
Tylko moj był szczególny bo stary (WLA), mocno świecący, a szczególny podziw i atrakcję wzbudzał moją osobą – Polaka i Harleyowca z Warszawy. Dało mi to bardzo dużo satysfakcji.


Janusz Woźniczak na swoim Harleyu pod Geissen

Janusz Woźniczak na swoim Harleyu pod Geissen
Rok1975


Po zlocie czas na zwiedzanie okolic, spotkania z innymi zmotoryzowanymi, dużo pytań i odpowiedzi. Z dwoma właścicielami BMW jedziemy do znajomych Harleyowców w Holandi – Eidhoven, gdzie okazuje się ze WLK jest dobrze znana. Trochę zabawy, spotkań, piwka i do domu, do pierwszej mojej pracy w PZL - Okęcie.


Wracałem wesoły i smutny, bo byłem znowu sam, bez kolegów - i zastanawiałem się co będzie dalej z moją pasją HARLEYOWĄ?


c.d.n.


PS na koniec.

Jest juz jesień i ciężki czas dla jazdy motocyklem - liście i deszcz utrudniają zdecydowanie jazdę, ale można jeszcze wyskoczyć na grzyby. :)

Zima to przeglądy i remonty motocykli, spotkania w klubach i planowanie przyszłego udanego sezonu.


Czego Wam życzy JANUSZ WOZNICZAK byly HARLEYOWIEC WARSZAWY


Zobacz inne wspomnienia Janusza:





Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy