Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Zabytki

2009.06.21 g. 22:30

Malowanie zabytków - o co chodzi z tymi pacykarzami?

Artykuł z Kuriera Warszawskiego o zamachu pewnych panów na warszawskie zabytki.

Kolorami Moskale atakują stolicę...
Wzięli już Wilanów, są na Trakcie, wdzierają się na Zamek

Artykuł ukazał się numerze 4/5 z przełomu lutego i marca 2009 roku.

 

 

 

To co od kilku lat dzieje się w polskim konserwatorstwie, wzbudza sprzeciw licznych środowisk naukowych nie tylko związanych ze sztuką konserwatorska, historią sztuki czy historii w ogóle, ale także architekturą i jej dziejami.

 

Jednak zastraszenie owego środowiska jest tak wielkie, że nikt z naszych rozmówców nie chciał się oficjalnie na łamach wypowiedzieć. Prywatnie, to i owszem. Taki wielki jest strach przed grupą mającą dzisiaj decydujący wpływ na polskie konserwatorstwo. Jedyną osobą, która wypowiedziała się pod własnym nazwiskiem, był prof. Marek Kwiatkowski.

 

Kiedy parę lat temu odnawiano Pałac Czapskich, w którym ma swą siedzibę warszawska ASP, jego elewację pomalowano na bardzo jaskrawy bordowy kolor.

 

Zapytaliśmy wtedy Marka Kwiatkowskiego o jego opinię na temat "nowatorskiego" sposobu renowacji zabytku. Wzburzony profesor, nie kryjąc irytacji, krzyknął: - Tak to się pałace maluje w Petersburgu, a nie w Warszawie.

 

 

 

Wydawało nam się, że Pałac Czapskich byt „wypadkiem przy pracy" stołecznych konserwatorów, ale się niestety myliliśmy. Zaraz potem miłośnicy przemalowywania przystąpili do wzmożonych działań. Coraz więcej stołecznych zabytków jest odnawianych w jaskrawych, krzykliwych kolorach. Dodajmy, że w barwach w większości przypadków nie mających historycznego uzasadnienia.

 

Kościół Jezuitów na Starówce, willa Pod Karczochem w AL Ujazdowskich, oficyna Pałacu Branickich przy Nowym Świecie oznaczona numerem 18/20... I wreszcie dwa największe skandale: Pałac w Wilanowie i ostatnie dzieło „malarzy" - Arkady Kubickiego!

 

 

 

O Pałacu w Wilanowie profesor Marek Kwiatkowski powiedział, że efektem renowacji jest nic innego jak „żółta jajecznica posypana zielonym szczypiorkiem i chlapnięta gdzieniegdzie czerwonym keczupem"!

 

 

 

 

Ale grupa „malarzy" wychwala swoje innowacje pod niebiosa.

 

Oto, co dyrektor Muzeum w Wilanowie Paweł Jaskanis był uprzejmy napisać („Wiadomości Konserwatorskie" 2006, nr 6) o swoim „dziele":

 

  • „Przywołane fakty poświadczają znaną konserwatorom regułę, iż skuteczna renowacja obiektów architektury i dziel sztuki nie jest przedsięwzięciem szybko i łatwo wykonalnym oraz że stopień komplikacji problemów do rozwiązania rośnie w miarę poznawania zabytku podczas prowadzonych przy nim prac, nawet jeśli wcześniej był wielokroć poddawany remontom konserwatorskim, przeprowadzono dogłębne badania, a sama historia obiektu została wielokroć przeanalizowana i opublikowana przez najwybitniejszych specjalistów różnych dziedzin. (...) Ostatnie trzy lata renowacji rezydencji wilanowskiej, mimo :iż wciąż są na etapie początkowym w skali rzeczywistych potrzeb, udowodnił}', że takie pojęcia, jak staranność i rzetelność w każdej fazie prac przy zabytku, kompleksowość i interdyscyplinarność w konceptualizacji programów postępowania konserwatorskiego i w ich realizacji polegającej na stałym falsyfikowaniu założeń wyjściowych ostatecznego wyglądu zabytku i weryfikowaniu procedur wykonawczych - powinny być stale obecne w praktyce opieki nad zabytkiem. Profesor Andrzej  Koss i dr Wiesław Procyk w swoim autorskim programie konserwacji i restauracji elewacji pałacowych podkreślają znaczenie innowacyjności i otwartego postępowania oraz konieczności precyzyjnego dokumentowania całości procesu. Prace prowadzi Międzyuczelniany Instytut Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki".

 

Uff, uff... Konia z rzędem temu, kto cokolwiek zrozumie z tego pseudonaukowego bełkotu.

 

Bo tak naprawdę nic z niego nie wynika.

Poza jednym, że te przerażające malowanki wilanowskie są wynikiem autorskiego programu prof. Andrzeja Kossa (który uwielbia ostre barwy) i spółki, dla której alibi jest istniejący jakiś międzyuczelniany „komitet".

 

Kolorystyki zastosowanej obecnie w Wilanowie praktycznie nigdy nie było. Co prawda Paweł Jaksanis twierdzi, że w wyniku badań dotarto do ziaren w elewacji, które dowodzą, że takie kolory niegdyś pokrywały mury pałacu, ale oponenci uważają, że wybrano niereprezentatywne ziarno.

 

To prawda, że istotą kultury europejskiej jest jej polifoniczność ł różnorodność. Różne też były upodobania do stosowania kolorystyki w architekturze, co wynikało z ducha miejsca i uwarunkowań historyczno - estetycznych. I tak w krajach habsburskich, obejmujących wcale niemałe terytorium naszego kontynentu, zaznaczyła się tendencja do stosowania kolorystyki nasyconej, nieraz ostrej, nie stroniącej od kontrastów Przykładem tego może być Pałac Troja. Ostre barwy występowały także w carskiej Rosji, gdzie były stosowane nawet nawet w epoce klasycyzmu, po XIX wiek włącznie. Naszym rodzimym przykładem tej tendencji był niegdyś warszawski pałacyk Śleszyńskich w Al. Ujazdowskich, róg Pięknej, którego klasycystyczne elewacje pomalowano na jaskrawo pomarańczowy kolor, co wzbudziło sprzeciw i niechęć warszawskich historyków sztuki, postrzegających w tym przejaw obcej tradycji kolorystycznej rodem z Petersburga.

 

W Polsce zaś, Saksonii, Francji i wielu innych krajach obowiązywała powściągliwa paleta barw. Łatwo to udowodnić, sięgając chociażby do znaczącego dzieła Fritza Löfflera „Das alte Dresden'' ukazującego Drezno w obrazach Canaletta gdzie jednoznacznie widać, że nie ostrych kolorów, a spotykamy wyraźną tendencję do stosowania gamy barw pastelowych, delikatnych.

 

W świetnie udokumentowanej pod względem wizualnym epoce saskiej - dzięki m.in. obrazom Canaletta i barwionym rysunkom inwentaryzacyjnym, nie widzi się żadnych kolorystycznych kontrastów. To bardzo ważny etap dla dziejów Wilanowa, którego gospodarzem w owym czasie był król Polski i Saksonii, August II Mocny. Bardzo niewiele czasu upłynęło wtedy od budowy pierwszego, najstarszego skrzydła, powstałego dla króla Jana III Sobieskiego - przekazy ikonograficzne ukazują nam pałac niemal bezbarwny. Zatem czy obecnie zastosowana kolorystyka w Wilanowie ma uzasadnienie? Na pewno nie.

 

Płaskorzeźby Szwanera w fasadzie kompletnie utraciły reliefowość. Zaś fryzy i głowice pilastrów stały się krzykliwym dysonansem kolorystycznym. Uzasadnienie „malowaczy", że w dobie Jana III Sobieskiego jednak dominowały agresywne kolory, jest całkowicie chybione, mimo iż wiek XVII był bardziej barwny od XVIII stulecia.

 

Mimo, że Pałac w Wilanowie w czasach Sobieskiego nie prezentował kolorystyki obecnej, a na pewno nie w takim natężeniu - pamiętajmy, że w nowoczesnej humanistyce istnieje dziś już ugruntowany pogląd, że o znaczeniu dzieła sztuki nie decyduje kryterium dawności, ale wartości, bez względu na przynależność do epoki. Jeszcze niedawno nie wszyscy to rozumieli. Ot, właśnie w Wilanowie usunięto niegdyś wielce wartościowe XIX-wieczne wyposażenie chińskie jednego z pomieszczeń, aby przywrócić dekoracje wcześniejsze, choć mniej ciekawe.

 

Na przestrzeni wieków kolorystyka królewskiej rezydencji była umiarkowana i stonowana. Nie wspominamy tu już o XIX wieku, gdy Wilanów należał m.in. do Potockich i przeżywał również rozkwit, a jego fasady opowiadały się po stronie bieli.

 

Szczytem zakłamania budzącym zdumienie jest fakt, że na elewacjach skrzydeł pałacu, które powstały w stonowanym i jasnym kolorystycznie XVIII wieku "odtworzono" kolorystykę XVII wieczną!!! Mamy więc do czynienia z nie byle jakim "osiągnięciem" naukowym - ekipie konserwatorskiej udało się odtworzyć coś, co NIGDY nie istniało

 

Podobny zresztą zabieg zastosowano ostatnio na Zamku Królewskim. Oto słynne Arkady Kubickiego, które powstały w latach 1818-1821, i które zawsze były w tonacji piaskowej. Teraz, zgodnie z obcą, carską tradycją, zostały "machnięte" na czerwono. Po to chyba tylko, by upodobnić je do pobliskiej Cytadeli, symbolu zniewolenia Warszawy...

 

Autor: Paweł Ludwicki
Zdjęcia: Andrzej Marzec

 

Kurier Warszawski poruszył tym artykułem środowiska nie tylko konserwatorskie.

 

W bieżącym numerze czytamy list księdza Wiesława Kądzieli z Wyższego Metropolitarnego Seminarium Duchownego w Warszawie.




Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy