Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Pałac Kultury i Nauki

2005.11.13 g. 12:44

Magisterka z Pałacu

Zocha, którą mąż porzucił...
czyli, jak pisałem pracę o PKiNie.



Propozycja napisania o Pałacu w kontekście jego 50-lecia wzbudziła we mnie mieszane uczucia.
Z jednej strony oczywiście tak, jesteśmy równolatkami (no, może na taki skośny sposób, gdzie liczy się chwila poczęcia), ale z drugiej strony…

 

Teraz muszę się przyznać do pewnej przypadłości.
Pamiętam każde zdjęcie obejrzane przed laty, pamiętam każdą przeczytaną książkę, gorzej- potrafię po latach wskazać gdzie jest interesujący mnie cytat.
Niestety, nie pamiętam nazwisk, twarzy, imion.
Zatem moi bliscy, chcąc mi przybliżyć swoje opowieści, traktują rzecz opisowo:
to jest, Tato, ta Zocha, którą mąż porzucił.
Ewentualnie: to jest ta Pani, która mieszka w klatce obok już od dwudziestu lat.

 

No i mnie dopadło, zostałem ukarany.
Objawia się to tak: czy pan jest tym facetem, który napisał pierwszą pracę magisterską na temat PkiN?. Czyli Zochą i tak dalej?…

 

Regularnie, jak tylko przypada jakaś okrągła rocznica, zgłaszają się do mnie ludzie z prośbą o napisanie czegoś o moim pierwszym naukowym(?) dokonaniu - PAŁACU.
A ja przecież tyle innych rzeczy robię doskonale.
Niech mnie ktoś wreszcie zapyta o jakiś przepis kulinarny, albo o najlepszy na rynku płyn do czyszczenia piekarników!

Wróćmy jednak do Pałacu i powspominajmy.

 

Gdy w 1975 r. przyszedł czas wybierania seminarium magisterskiego wymyśliłem sobie, że napiszę dorodną (teraz się mówi "wypasioną") pracę na temat realizmu socjalistycznego, jako pretekstu używając wysokościowców moskiewskich (wysotnyje zdanja).
Wyboru nie miałem, mogłem pisać tylko u ówczesnego docenta, a potem oczywiście profesora- Andrzeja Jakimowicza, kierującego wtedy katedrą sztuki nowoczesnej powszechnej.
Moja propozycja nie spotkała się z entuzjazmem, no mówiąc wprost została odrzucona.
Zostawiono mi jednak promyk nadziei - „niech się Pan zwróci do docenta Jaroszewskiego”.
Tadeusz Jaroszewski kierował z kolei katedrą sztuki nowoczesnej polskiej.
Musiałem więc pomysł unarodowić.
I dlatego moja praca ma tak idiotycznie długi tytuł („Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, jako przykład nowego typu architektury socjalistycznej”) i dlatego tak mało w niej konkretnych danych technicznych.

 

Nie policzyłem pięter, okien, drzwi itp., bo mnie to po prostu nie interesowało.
To miała być praca o korzeniach i recepcji na gruncie polskim, tej niewydarzonej koncepcji realizmu socjalistycznego.
Słowem ikonologia, a nie ikonografia.

 

Ale reszta była już samą przyjemnością.
Zero wcześniejszych opracowań-dziewiczy temat, hulaj dusza… Pisałem kolejne rozdziały (równolegle pisał swą doskonałą pracę doktorską o socrealizmie Wojciech Włodarczyk- spotykaliśmy się na seminariach).
Tadzio (przepraszam, tak Go z miłością wielką nazywaliśmy) akceptował i dawał mi wolną rękę. Zostawiałem Mu kolejne wypociny w sekretariacie, a następnie dostawałem je przeczytane, z bardzo miłymi liścikami- i dalej pisałem, pisałem, pisałem.
Promotor (czyli Tadeusz Stefan Jaroszewski) odpuścił mi totalnie, poprawił może ze dwa przypisy, które się powtarzały.

 

A potem była obrona.
Trzech Panów: dyrektor instytutu- Piotr Skubiszewski (mediewista), Tadeusz Jaroszewski- promotor i Andrzej Jakimowicz (specjalista od sztuki tantrycznej)- koreferent.
Było miło.
Po obronie Jakimowicz (jedyny partyjny w naszym Instytucie, ale członek KZMP przed wojną - czyli stałych przekonań) powiedział mi, że musimy o tej pracy podyskutować.
Niestety nigdy do tego nie doszło.
A potem… bardzo dużo się działo.

 

Pisałem lepsze, czy gorsze prace o architekturze, przede wszystkim XIX w., a raz nawet sięgnąłem do średniowiecza.
Ale zawsze będę tym Przygońskim od PKiN - Zochą, którą mąż porzucił.



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy