Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Pałac Kultury i Nauki

2005.09.19 g. 22:52

Ściąga z Pałacu Kultury i Nauki

Opowieść jakich mało
Pałac Kultury i Nauki można kochać lub nienawidzieć. Tu znajdziesz o nim ściagę.

Ściąga z Pałacu Kultury i Nauki 

Nasza opowieść rozpoczyna się w lutym 1945 roku, gdy tow. Stalin wzruszony bacznie obserwowaną zagładą Warszawy w przypływie niezrozumiałej hojności postanowił „Uwzględnić apel rządu polskiego i udzielić pomocy materialno-technicznej w zakresie 50% wydatków przewidzianych w planie odbudowy podstawowych dzielnic Warszawy”. Taka rozrzutność chyba samego generalissimusa zdziwiła, bo w późniejszej rozmowie z Osóbką - Morawskim wspominał już tylko o „kwartale” , co premier Morawski wielkodusznie tłumaczył jako dzielnicę, a słownik - jako grupę domów ograniczoną przecznicami ulic. Co by nie miał na myśli Wielki Językoznawca to i tak nic by nie zmieniło, bo będąc zajęty zimną wojną nie miał czasu na duperele i Warszawę musieliśmy póki co odbudowywać sami. Aż tu nagle po 7 latach Chorąży Pokoju odzyskał pamięć i postanowił podarować nam nie tam jakieś tam kwartały, czy pojedyncze czynszówki; On postanowił zafundować warszawiakom prawdziwy duży Pałac. Musiał chyba przypomnieć sobie, że dzięki jego skądinąd zrozumiałej dla wszystkich prawdziwych mężczyzn pasji do obserwowania pracy saperów Warszawa cierpi na deficyt budowli pałacowych. Umowę podpisano 5 kwietnia 1952 roku i prace ruszyły z kopyta. Plac był już w zasadzie przygotowany przez Niemców tak, że raz dwa wywieziono tylko 250 000 metrów sześciennych gruzu, wysiedlono 1433 osoby, przy pomocy krążącego na różnych wysokościach samolotu ustalono, że gmach sięgnie 220 m. - i zaczęto grodzić teren. Równolegle przybyła z ZSRR ekipa w dwa miesiące postawiła osiedle na Jelonkach, w którym zamieszkali radzieccy budowniczowie i wybudowała betoniarnię o wydajności 700 m. sześciennych berbeluchy na dobę. Byli ludzie, był beton - można było zaczynać.

 

Na głównego architekta wyznaczył Naczelny Inżynier Dusz Ludzkich Lwa Rudniewa, który właśnie dopiero co otrzymał nagrodę stalinowską za projekt moskiewskiego uniwersytetu, który w zasadzie jest bardzo podobny do naszego Pałacu, tylko taki bardziej przyklapnięty.

 

Zgodnie z panującą doktryną realizmu socjalistycznego PKiN miał być socjalistyczny w treści i to akurat rozumiało się samo przez się, ale i niestety narodowy w formie, co już wymagało przyłożenia się do pracy. Stowarzyszenie Architektów Polskich, grupujące ludzi skądinąd zabawowych (ci, którzy bywali na Foksal wiedzą o co chodzi) znalazło wyjście - jedziemy na wycieczkę! Krótką, ale treściwą. W trzy dni przegoniono gości przez Kraków, Zamość, Kazimierz, Sandomierz, Chełmno, Toruń i Gdańsk. Ekskursanci odreagowali równie błyskawicznym projektowaniem i odwrotną pocztą przytaszczyli do Warszawy nie tylko szkicowy projekt, ale również całkiem dużą makietę. Z niejakim zdziwieniem dowiedzieliśmy się, że główną cechą naszej architektury jest strzelistość, nie wiedzieć tylko, czemu za wzór dla sylwety Pałacu przyjęli radzieccy mistrzowie tak rdzennie polską budowlę jak ratusz gdański. Potem już łapali, co popadnie: przy projektowaniu Sali Kongresowej przypomnieli sobie krakowski Barbakan, przy projektowaniu attyk odgrzebali z pamięci Sukiennice i zamek w Baranowie itd. Ich polscy koledzy wpadli w zrozumiały zachwyt: Jan Bogusławski stwierdził, że „osiągnięte zostało wrażenie monumentalności. Nie ma wątpliwości, że gdy stanie PKiN, to polskie masy pracujące będą się z tego cieszyć i będą uważać, że to jest ich, że to jest swoje, że jest to wyraz sentymentów, jakie łączą narody radzieckie z polskim i odwrotnie”, a naczelny architekt m.st. Warszawy Józef Sigalin całkiem rozbrojony wyznał: „im dłużej na ten projekt patrzę, tym więcej mi się podoba” . Nie było co dłużej gadać - przystąpiono do realizacji.

 

Co starsi czytelnicy pamiętają czasy, gdy wszystko przeliczaliśmy na lokomotywy i tony wyprodukowanej stali - pozostańmy więc przy tej poetyce. Na budowę zużyto 50 000 ton cegieł, 50 000 ton betonu, 16 000 ton stali. Budowę obsługiwało specjalne przedsiębiorstwo transportowe, dysponujące 270 pojazdami, obsługiwanymi przez 300 kierowców. Codziennie przybywało do Warszawy 150 wagonów z materiałami budowlanymi. Porażało niezwykłe tempo budowy nawet, jeśli uwzględnimy, że w najgorętszym okresie przy realizacji PKiN było zatrudnionych ok.16 000 ludzi. Dość powiedzieć, że zamontowanie tony konstrukcji stalowych zajmowało montażystom raptem 8 minut. 1 maja 1952 roku rozpoczęto drążenie wykopu, 6 listopada 1953 roku zakończono montaż, a Pałac sięgnął wysokości 227 metrów.

 

Projektowano go na bieżąco, a ponieważ główna pracownia znajdowała się w Moskwie wzniesiono w niej makietę budynku w skali 1:100 i na tym modelu umieszczano pracowicie wylepione w plastelinie (co widać) detale architektoniczne. Podobnie projektowano zdobienia wnętrz, a trzeba dodać, że należało opracować 3288 pomieszczeń.

 

Na osobną uwagę zasługuje program ikonograficzny Pałacu. Podstawowy zawiera się w jego nazwie, bo przecież z założenia był PKiN pomnikiem przodującego ustroju. Miał być ośrodkiem pracy twórczej i wypoczynku, siedzibą Polskiej Akademii Nauk i Muzeum Techniki, Pałacem Młodzieży i centrum kulturalnym z kinami i teatrami. Ten program ideowy odzwierciedla dekoracja rzeźbiarska na elewacjach budynku. Nadnaturalnej wielkości robotnicy i robotnice, sportowcy i studenci, wszyscy umięśnieni, dorodni - dumnie prezentują atrybuty swych profesji: młoty, kielnie, przyrządy sportowe i książki. Salę Kongresową zdobią statuy uosabiające wszystkie rasy zamieszkujące Ziemię - taka Organizacja Narodów Zjednoczonych w pigułce. Jedynym polskim akcentem w programie są rzeźby przedstawiające siedzących grzecznie przed głównym wejściem Mikołaja Kopernika i Adama Mickiewicza dłuta Ludwiki Nitschowej i Stanisława Horno-Popławskiego.Zagadaliśmy się tu o programie ideowym, a nie wspomnieliśmy dotąd o najważniejszym, trochę smutnym, a trochę radosnym wydarzeniu. Miało ono miejsce 5 marca 1953 roku i polegało na osieroceniu postępowej ludzkości przez Józefa Wissarionowicza Stalina. Smutny aspekt zdarzenia - to odejście Chorążego Pokoju na wieczną wartę, radosny - to fakt, że pozostał ze swymi warszawskimi wielbicielami w symbolicznej formie. Jeszcze bowiem zwłoki Wielkiego Językoznawcy nie ostygły, a już Rada Państwa wraz z Radą Ministrów PRL nadały Pałacowi imię Józefa Stalina. I tej radości nie zmąciła zawiść wobec Górnoślązaków, że im udało się uprosić władze, by całe duże miasto Katowice przemianowały na Stalinogród.

 

PKiN, teraz już im. Józefa Stalina, oddano do użytku 22 lipca 1955 roku i praktycznie na tym można by zakończyć naszą ściągę, bo później już tylko się go wstydziliśmy. Dopóki jeszcze rządzili nami zjednoczeni robotnicy, chłopi i pracująca inteligencja, dopóty reakcja nie podnosiła otwarcie głowy. Koszmar zaczął się po 1989 roku i od tego czasu w oczach rośnie liczba zwolenników rozwiązań radykalnych, tzn. oczyszczenia placu pod następną budowę. Powoduje nimi oczywiście wyłącznie czysta odraza do rudymentów komunizmu i tylko przypadkiem najbardziej waleczny i wytrwały w tej krucjacie poseł Czesław Bielecki okazuje się być architektem. Ja osobiście mu się nie dziwię - taka działka to może się śnić po nocach. W każdym razie dopóki Pałac stoi, a nawet pomysł rezolutnego prezydenta Pawła Piskorskiego, by przerobić go na wieżę zegarową może tu nie pomóc, sugerujemy młodym mieszkańcom dzielnic Warszawy wybranie się na wycieczkę i na wszelki wypadek dokładne zwiedzenie obiektu.

 

Wojciech Przygoński

Ściąga z Pałacu Kultury i Nauki

 



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy