Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Architektura

2013.03.17 g. 12:40

Film WARSZAWA 1935

Komentuje Jarosław Zieliński
15 marca 2013 roku odbyła się premiera filmu Warszawa 1935, jakże ważnego dla warszawiaków, przyjaciół Warszawy, varsavinistów i osób ciekawych naszego miasta i jego historii. Przedstawiamy syntetyczny komentarz historyka, varsavianisty i dziennikarza Stolicy.

Jarosław Zieliński - historyk, varsavianista

 

Jarosław Zieliński
historyk, varsavianista

 

Wiem, że wkładam kij w mrowisko, ale po trzykrotnym obejrzeniu filmu chciałbym rozpocząć rzeczową, podkreślam - RZECZOWĄ -dyskusję o jego zaletach i wadach. W kolejnych komentarzach poruszę różne aspekty tego dzieła, zastrzegając - rzecz jasna - co jest odczuciem subiektywnym, a co aspektem obiektywnie dającym się ocenić.

 

  1. WRAŻENIE.
    Przy pierwszym obejrzeniu dosłownie zapiera dech w piersiach. To coś takiego, jakby zapaść w sen, w którym rzeczywistość miesza się z fantasmagorią.

  2. MUZYKA.
    Dosłownie powala, mix jest doskonały, choć dopasowanie do obrazu miejscami wydaje się niezrozumiałe.

  3. TECHNOLOGIA.
    Rzeczywiście robi wielkie wrażenie, ale zdumiała mnie jedna rzecz. Film oglądany w 2D tworzy większe wrażenie rzeczywistości niż wersja 3D. W pierwszej wersji widzimy właściwe proporcje, tak jak byśmy oglądali prawdziwe miasto na ekranie telewizora. W 3D zyskujemy wprawdzie głębię, ale zupełną porażką jest kompresja obrazu w wielu scenach - patrzymy na ulice, pojazdy i ludzi jak olbrzym w krainie liliputów - to są domki dla lalek!

  4. REKONSTRUKCJA KRAJOBRAZU ARCHITEKTONICZNEGO.
    Technicznie i w odniesieniu do szczegółów doskonała. Domy do złudzenia przypominają oryginały i tylko miejscami widać wpadki, np. brak budynku maszynowni między Halami Mirowskimi.

  5. ANACHRONIZMY.
    Niestety, liczne. W 1935 r. nie istniała już połówka Dworca Wiedeńskiego, a zamiast skweru przed nim był wykop tunelu. Kamienica Hersego (Marszałkowska 150) pokazana jest w wersji sprzed przebudowy z 1933. Tramwaje Siemensa pokazano w wersji z 1908 r., z otwartymi pomostami, które w 20-leciu były już w pełni szklone. Zupełnie brak nowszych typów wagonów produkcji Lilpopa. Za to świateł na skrzyżowaniu co niemiara, zgodnie ze stanem z 1939, a nie 1935 r. Anachroniczny jest mural na Marszałkowskiej 105 - pochodzi z lat 20. Zamiast muralu na ścianie domu nr 139 wklejono znany powszechnie plakat radiowy z lat 20. Przykłady można mnożyć.

  6. NEONY.
    Jedne zrekonstruowano, inne nie. Widać obawę przed zdecydowaną kolorystyką - wszystkie świecą jakoś tak różowawo. Na willi Marconiego z wielowyrazowego neonu KKO zostały tylko te inicjały. Tamże, od strony Al. Jerozolimskich neon "puder Antiba" zmienił się na "puder "Anitra". Błąd, czy strach przed kryptoreklamą? Nie widać neonu "Żywca" (Marszałkowska 100, róg Alej, który ustawiono w 1933 r. i wiadomo, że świecił na niebiesko i czerwono. Brak "Wedla" na rogu Chmielnej, a przecież w sieci jest dostępna jego animacja autorstwa mojego i kol. Jaszczyńskiego.

  7. WITRYNY SKLEPOWE.
    Praktycznie nieobecne, a przecież to one decydowały o klimacie Marszałkowskiej. Widać np. wspaniale odtworzoną kamienicę nr 127, na której parterze coś mgliście się jarzy, a znamy przecież piękne zdjęcie witryn sklepu Norblina w tym miejscu.

  8. NASTRÓJ.
    Jak słyszę dziś w TV o wspaniałym odtworzeniu życia przedwojennego miasta, to krew mnie zalewa. Autorzy postrzegają tamtą Warszawę, jak miasto współczesne, tzn. dużo pojazdów i mało ludzi na ulicach. Gdzie ten tłum przewalający się do późna w nocy? Zamiast niego widzimy zabieganych (jak dziś!) ludzików, którzy zapewne spieszą się do Metra. A na dawnych fotografiach widać dziki tłum na trotuarach. Ludzie przechadzają się podziwiając sklepy, często w parach mieszanych lub nie, co było ówczesnym zwyczajem, często z psami. Nocny widok miasta, to widmo, trupiarnia. Chyba Warszawa o trzeciej nad ranem. Przygaszone wystawy, prosektoryjny koloryt neonów i zupełnie wymarłe ulice. Gdzie to życie, pytam raz jeszcze? Albo zupełnie wymarły Ogród Saski z zastygłą postacią samotnej kobiety z wózkiem i dźwiękami w tle, które nadałyby się do filmu o Hiroszimie czy Holocauście.

  9. NONSENSY.
    Tak należy ocenić zupełnie zbędne wstawki o polskich osiągnięciach. Po kiego grzyba info o lwowianinie Łukasiewiczu i jego lampie naftowej z 1856 r.? Albo o garniturze Skarżyńskiego, który włożył do lotu przez Atlantyk. Te wstawki rozpraszają, starajcie się je ignorować, bo tracicie kadry w tle.

  10. ZANIECHANIA.
    Ma się wrażenie, że w pewnym momencie realizatorzy (może poganiani przez sponsorów) odpuścili i dokończyli film na chybcika. Niektóre sceny są rażąco słabe w porównaniu z innymi, bardzo dopracowanymi. Największa porażką jest pokazanie fragmentu kolumnady Pałacu Saskiego bez dalszego ciągu, czyli bez placu, księcia Józefa, pałacu Bruehla itd. Krakowskie Przedmieście i Nowy świat w ogóle się nie załapały.

  11. KOMENTARZE.
    Niekonsekwentne - raz ich brak, raz są, czasem nieścisłe. Przykład: w momencie kiedy z lotu ptaka dostrzegamy żydowski szpital dziecięcy na Siennej (budynek istnieje do dziś) widać info, że to teren dzisiejszego Pałacu Kultury.

  12. NAJLEPSZE SCENY.
    Niewątpliwie pl. Napoleona, Marszałkowska, Moniuszki i pl. Dąbrowskiego. Znakomity jest przelot nad zachodnim śródmieściem, ul. Chłodną i pl. Żelaznej Bramy. W tej ostatniej scenie zwróćcie uwagę na ukryty w podwórzu bazar Janasza (na prawo od Hal Mirowskich), na którym widać - rzadkość w tym filmie - mrowie ludzi.

 

Mam taka też taką refleksję, że ten film bardziej podbije społeczną wyobraźnię, niż wszystkie varsavianistyczne książki razem wzięte. Czyli mamy do czynienia z narodzinami mitu, który na wieki wieków ukształtuje wyobrażenie tysięcy ludzi o przedwojennym mieście. Wraz z wszystkimi nonsensami właściwymi mitom.

 

Dyskusja toczy się na profilu FB Jarosława Zielińskiego

 

 

Zwiastun filmu Warszawa 1935



Opublikowal: Michał Pawlik
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy